piątek, 19 października 2018

Dluga droga w dol / Nauka spadania


Hej! Jak Wam mijają pierwsze dni jesieni? Mi standardowo na chorowaniu i choć przez większość czasu czuję się naprawdę fatalnie - to przeziębienie ma swoje plusy. Wreszcie mogłam skupić się na sobie i na dokończeniu książki. Powieścią tą jest "Długa droga w dół", do której przeczytania nakłonił mnie film powstały na jej podstawie. I choć oryginalny tytuł w wersji angielskiej brzmi tak samo, z niewiadomych przyczyn ktoś przetłumaczył film na "Naukę spadania".
Obydwa dzieła opowiadają o czterech ludziach w różny sposób pokrzywdzonych przez los, którzy w noc Sylwestrową postanawiają popełnić samobójstwo. Do czynu jednak nie dochodzi za to zaczyna się seria zabawnych zdarzeń, które pomagają zrozumieć bohaterom, że naprawdę warto żyć. Zarówno książka (jak i film) potrafią wciągnąć czytelnika, wzruszyć oraz rozbawić. Muszę przyznać, że były dla mnie prawdziwym pocieszeniem i miłą odskocznią od rzeczywistości. Nie chcę zdradzać Wam szczegółów fabuły, gdyż mogłabym zniszczyć przyjemność oglądania/czytania, ale są naprawdę warte poświęcenia jednego czy dwóch wieczorów. Dodam także, że w filmie zaszczyci nas taka gwiazda filmu jak Pierce Brosnan, a książka jest naprawdę prosta i przyjemna w czytaniu. 
A Wy co myślicie o tych tytułach? Mieliście już z nimi do czynienia? 

niedziela, 30 września 2018

Wibo Marshmallow Sweet Kissing Powder

Cześć! Jak mija Wam niedzielne popołudnie? Mi bardzo leniwie. Dlatego postanowiłam wejść na laptopa i dodać opinię na temat kosmetyku, który od dawna chciałam przetestować. Kilka miesięcy temu zobaczyłam w telewizji reklamę nowego pudru od Wibo, o zapachu pianek marshmallow, w pięknym różowym opakowaniu. Weszłam wtedy na aplikację Rossmanna, by zamówić produkt, jednak gdy zobaczyłam cenę szybko zrezygnowałam. Cena pudru wynosiła ponad 30 zł, więc wstrzymałam się, pamiętając o tym, że Wibo jest jedną z tych marek, za którymi naprawdę nie przepadam. Jakiś czas temu ponownie weszłam na aplikację i zobaczyłam, że kosmetyk jest o 50% tańszy i wiedziałam, że to najwyższy czas na przetestowanie go. Kosmetyk zamówiłam online, więc pierwszym rozczarowaniem przy odbieraniu paczki był fakt, że puder wrzucony niedbale do plastikowej torby otworzył się. Zamknięcie nie było zabezpieczone ani taśmą, ani nawet zwykłą folią, więc gdyby nie dodatkowa folia w środku puder bez problemu rozsypał by się po całej reklamówce. Kolejną wadą kosmetyku jest jakość jego opakowania - jest tandetne. Plastiki są miękkie, nadruki na kartoniku krzywe. Oczywiście nie spodziewałam się jakości z najwyższej półki, jednak przypominam, że jego standardowa cena to 30 zł, czyli tyle samo co puder z Kobo, którego używam na co dzień, a ten z Kobo, bądźmy szczere, jest naprawdę dobry. Puszek w opakowaniu to kolejny minus - nie nadaje się do aplikowania kosmetyku, rozprowadza go nieregularnie, o wiele lepiej do tego nadał się mój pędzel. Sam puder rzeczywiście daje matowy efekt i ładnie dopasowuje się do odcienia skóry i trzeba przyznać - naprawdę ma ten piękny, słodki zapach pianek marshmallow. I nie tylko zapach! Podczas aplikacji część kosmetyku znalazło się w moich ustach i puder jest po prostu słodki. Nie wiem czy można traktować to jako plus czy po prostu dziwactwo, więc zostawię ten temat. Ostatnią rzeczą, jaką nas interesuje to trwałość kosmetyku i muszę podsumować ją tak, że jest znikoma. Po godzinie chodzenia z kosmetykiem na twarzy moja buzia rozszalała się i chcąc zabłyszczeć zniwelowała jakiekolwiek działanie pudru.
Podsumowując - jeśli nie przeszkadza Wam wyrzucenie trzydziestu złotych na fajny, aczkolwiek niepraktyczny gadżet jest ok. W moim przypadku sprawdził się jedynie w funkcji bibelotu na półce.
A jak Wy oceniacie ten kosmetyk? Miałyście już z nimdo czynienia?

środa, 26 września 2018

Stalownik, Bielsko-Biała

Cześć Wam! Miałam kilka dni wagarów od bloga, ponieważ do obowiązków oprócz pracy doszła mi szkoła w weekendy, ale dziś wcześniej wstałam i w końcu udało mi się usiąść przy laptopie. Dziś post o nieco innej tematyce niż poprzednie, a mianowicie o mojej weekendowej wycieczce do Bielska-Białej. Należę do tej grupy ludzi, którą interesują historie i miejskie legendy na temat opuszczonych, "nawiedzonych" miejsc, więc będąc w Bielsku nie mogłam odpuścić sobie krótkiego wypadu na opuszczony (obecnie już wyburzany) pustostan, który dawniej był położonym przy zboczu góry szpitalem. Ruiny odwiedziłam już trzeci raz w życiu, tym razem niestety przednia część parteru została wyburzona, zamiast niej można było zastać ogromną stertę gruzu. 
Sama historia szpitala nie jest jakoś specjalnie wciągająca, nie miały tu miejsca żadne słynne zbrodnie, nie nawiedzają go też błąkające się bez celu dusze. Za to na internecie możecie zobaczyć zdjęcia zarówno z lat jego świetności i jak te wykonane przez fanów adrenaliny i opuszczonych miejsc. Ja poniżej zamieszczam dość skromne, wykonane przeze mnie, które myślę, że trochę przybliżą Wam klimat tego miejsca.

środa, 19 września 2018

Lovely lakier do paznokci Gloss Like Gel

Cześć, co u Was słychać? Ja jestem standardowo zirytowana pracą, ale chyba każdy z nas to odczuwa. Dziś mam dla Was opinię na temat lakierów do paznokci z Lovely. To co skłoniło mnie do ich zakupu to oczywiście mieniące się drobinki (gdzieś w głębi serca jestem sroką). Efekt w rzeczywistości przypomina coś na wzór pyłku "syrenki". I choć rzadką używam zwykłych lakierów, bo już dawno temu przerzuciłam się na hybrydy, te lakiery wręcz do mnie mówiły ze sklepowej półki. To co jest ich dużym plusem to gruby pędzel, którym naprawdę dobrze rozprowadza się lakier. Jeśli chodzi o krycie, to na wzornik nałożyłam dwie warstwy. Wyglądają też bardzo ładnie jako top, jeśli nałożymy je na lakier o podobnym lub tym samym odcieniu. Co do "żelowego" efektu - nie wiem co do końca autorzy mieli na myśli, czy trwałość czy tą charakterystyczną błyszczącą "taflę" na paznokciu, to żadnego z tych efektów nie zauważyłam. Jak to lakier - wyglądał idealnie pierwsze dwa dni, później zaczął powoli schodzić. Efektu "tafli" też nie tworzy. Mimo to jak najbardziej polecam produkt, choćby dla tych "syrenkowych" drobinek. Ja wybrałam kolor 172 (różowy) i 101 (łososiowy). 
A co Wy myślicie o tego typu lakierach? 

niedziela, 16 września 2018

Bania Agafii oczyszczajace maski do twarzy

Hej Wam! Przez parę dni nie zaglądałam tu przez pracę, ale dziś postaram się nadrobić zaległości. Przede wszystkim dziękuję Wam za duży odzew, a dziś mam opinię na temat maseczek oczyszczających Bania Agafii. Jeśli mam być szczera to jedne z nielicznych produktów tej marki, które używam. Kosmetyki tej firmy są popularne ze względu na naturalny skład i niską cenę, jednak w większości mi nie służą. Wyjątkiem są oczyszczające maski do twarzy. Regularnie używam zarówno dziegciową jak i tą z glinką. Ich dużym plusem jest cena i pojemność - za 100 ml zapłacimy ok. 7 zł, więc opakowanie spokojnie starczy nam na kilka użyć. Jeśli chodzi o maskę dziegciową bardzo lubię jej zapach jakby cynamonowy i równocześnie świeży. Jej konsystencja przypomina mus, który bardzo przyjemnie rozprowadza się po twarzy. Efekty zauważymy też po jednym użyciu - wyciąga toksyny ze skóry i po zmyciu maski możemy zauważyć, że twarz jest znacznie oczyszczona. Maseczka z błękitnej glinki ma bardziej wodnistą konsystencję, a poza oczyszczaniem delikatnie łagodzi zmiany na skórze oraz ją matuje. Obydwie mocno polecam każdemu, kto walczy na co dzień z cerą tłustą i niedoskonałościami. 
A co Wy myślicie o kosmetykach Bania Agafii? Używałyście już tych masek?

wtorek, 11 września 2018

Lakiery hybrydowe Neess

Cześć, co u Was? Ja dziś złapałam lenia i nie poszłam do pracy. I choć trochę gryzie mnie przez to sumienie czasem brakuje mi po prostu czasu dla siebie. I postanowiłam część tego wolnego dnia poświęcić na bloga, więc dziś ocena hybryd. Od ok. roku sama robię sobie paznokcie, co zmusza mnie do kupowania nowych kolorów co jakiś czas. Prawie zawsze jest to Neo Nail, czasem Provocater, dziś za to, korzystając z promocji w Naturze (1+1) skusiłam się na markę Neess. Pierwszy raz miałam do czynienia z tą firmą i to co zwróciło moją uwagę na samym początku to naprawdę szeroki wybór kolorów i odcieni. Bardzo też spodobały mi się ich nazwy. Co prawda ich sklepowa półka nie posiadała wzorników, jednak kolorowe kółeczka na zakrętce bardzo dobrze oddają ich kolory. Nie sugerujcie się innymi barwami na zdjęciach poniżej - zostały robione w różnym świetle. Co do samych hybryd - na wzornikach jak widzicie wyszły bardzo ładnie, użyłam jednej warstwy fioletowej i dwóch mango. Przy nakładaniu na paznokcie także nie wzbudziły moich negatywnych odczuć. Co prawda samych paznokci wolałabym póki co nie pokazywać, bo wcześniej bardzo brzydko nałożyłam żel budujący i wyglądają tragicznie, ale hybryda (użyłam mango) rozprowadzała się rewelacyjnie. Tak jak na wzorniku użyłam dwóch warstw, ładnie zasychała, nie rozlewała się. Jestem naprawdę zadowolona z efektów, szczególnie, że opinie na temat hybryd Neess, które znalazłam w internecie były tragiczne. Nie wiem jak z trwałością - po czasie postaram się edytować ten post, żeby dodać notkę na ten temat, ale myślę, że nie będzie większych problemów. Ogólnie jestem na tak i na pewno sięgnę po kolejne produkty tej marki. 
A Wy miałyście już styczność z hybrydami Neess? Po jakie lakiery najchętniej sięgacie?

niedziela, 9 września 2018

Holograficzny rozwietlacz Wibo I Choose What I Want

Cześć Wam! Na wstępie dziękuję za odwiedziny i tak duży odzew pod ostatnim postem. Wasze reakcje były dla mnie naprawdę dużą niespodzianką :)
Dziś chcę się z Wami podzielić moją opinią na temat holograficznych rozświetlaczy z Wibo. Już jakiś czas temu patrzałam na nie, a teraz korzystając z promocji w Rossmanie skusiłam się na ich zakup. Nie byłam pewna, który z nich wybrać, tym bardziej, że zamawiałam przez internet, więc zamówiłam dwa odcienie - Emerald Mist o niebieskiej poświacie i Moonlight o różowej. To co zwróciło moją uwagę pod rozpakowaniu zamówienia to ich opakowanie, które muszę przyznać - naprawdę nie wzbudziło mojego zachwytu. Chciałam dokupić do nich specjalną paletkę, jednak nie znalazłam takiej na stronie sklepu (być może jest tymczasowo niedostępna). A szkoda, bo bez niej mam pewność, że kosmetyki będą się walać jak szalone po mojej kosmetyczce. Przechodząc do samych rozświetlaczy, oczywiście, nie dają efektu "holo", jednak mimo to bardzo pięknie się mienią. Szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem ich działania. Łatwo się rozprowadzają na skórze i co mnie najbardziej zdziwiło - mają ładny zapach. Co do trwałości - po ok. dziewięciu godzinach zaobserwowałam, że dalej trzyma się na twarzy, co prawda nie w tej samej okazałości co przy nakładaniu, jednak uważam, że jak na swoją cenę produkt jest naprawdę dobry. Niestety zdjęcia nie oddają ich efektu w takim stopniu jak na żywo, ale naprawdę warto mieć choć jeden z nich w swojej kosmetyczce, tym bardziej, że ich obecna cena w sklepie to ok. 5 zł.
A Wy co myślicie o holograficznych rozświetlaczach?


czwartek, 6 września 2018

Pierwszy raz

Cześć! Przede wszystkim dziękuję Ci za to, że odwiedziłeś/aś mój blog. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy. Skąd u mnie pomysł na założenie bloga? Któregoś dnia, podczas potwornie nudnej nocki w pracy postanowiłam znaleźć sobie jakieś mini hobby, zainteresowanie, któremu mogłabym poświęcać trochę wolnego czasu. Padł pomysł na bloga. Przecież jako nastolatka już to robiłam i bardzo lubiłam. Uwielbiam testować różne produkty, czytać książki, podróżować do nowych miejsc, a blog to najlepszy sposób, by dzielić się oraz wymieniać takimi doświadczeniami. Tak więc będę prowadzić na nowo swój internetowy dziennik i mam nadzieję, że nie zrezygnuję z niego szybko. I nie będę już zanudzać wstępami, zamiast tego chcę zaprosić Cię na moje wpisy, które już wkrótce pojawią się na blogu. A poniżej zamieszczę kilka zdjęć, które mam nadzieję wprowadzą Cię w tematykę bloga.